Fundamenty jednak mają znaczenie

 | 24.11.2017 14:53

Pierwszy raz na łamach bloga zwróciłem uwagę na uran ponad rok temu. Moją uwagę przykuło wówczas kilka kwestii. Pierwszym był bardzo negatywny sentyment do tego surowca. Świat wydawał się zapominać, że około 10 % globalnej produkcji energii pochodzi z elektrowni atomowych za którymi silnie lobbują Francja, Rosja oraz USA, czyli potężne kraje dysponujące technologią umożliwiającą budowę bloków energetycznych.

Drugim czynnikiem były bardzo niskie ceny. Zawdzięczamy je oczywiście Fukushimie i masowej histerii wokół uranu. W 2011 roku, tuż przed tragedią, ceny uranu oscylowały w okolicy 70-75 USD w zależności czy dotyczyły ceny spot czy ceny w dostawach bazujących na długoterminowych kontraktach. Do 2017 roku ceny spadły do poziomów 20-25 USD / funt. Jest to o tyle istotne, że średni koszt wydobycia wynosi 60 USD. Cena ta zawiera wszystkie koszty – kapitał, pracę, sprzęt, paliwo, ubezpieczenia i jest ona niezbędna do utrzymania produkcji na niezmienionym poziomie. Są oczywiście projekty wydobywcze, w których próg rentowności wynosi 25-30 USD, lecz stanowią one margines produkcji.

Najważniejszym jednak czynnikiem przyciągającym moją uwagę był 90% spadek notowań ETFu URA, zapewniającego ekspozycję na spółki zajmujące się wydobyciem i przetwarzaniem uranu. Kilka razy na łamach bloga zwracałem uwagę na fakt, iż rzadko kiedy dochodzi do tak silnych spadków i zazwyczaj po osiągnięciu poziomu krytycznego dochodzi do odbicia. Lata 2011 - 2017 były zresztą tragiczne dla całej branży. Z blisko 500 projektów działających w przeddzień katastrofy w Fukushimie pozostało około 60. Efekt niskich cen.

Tragiczna sytuacja w branży utrzymywała się przez większość 2017 roku. Nie było praktycznie producentów, którzy generowaliby zyski, a kontynuacja wydobycia przybliżała kolejnych producentów do bankructwa. Sytuacja zmieniła się 8-go listopada. Wówczas władze Cammeco Corp, czyli największego producenta uranu, ogłosiły, iż zawieszają produkcję w największym projekcie wydobywczym. Przekaz był aż nadto konkretny. Chcecie uranu to płaćcie za niego uczciwą cenę albo nie dostaniecie go wcale. Mamy dosyć dopłacania do interesu. Ten dzień, moim zdaniem, zostanie zapamiętany jako moment w którym odwrócony został negatywny trend zapoczątkowany Fukushimą, trwający ponad 6 lat.

Pobierz aplikację
Dołącz do milionów osób, które dzięki Investing.com są zawsze na bieżąco z sytuacją na rynkach finansowych.
Pobierz

Komunikat Cameco, nie był zwykłym komunikatem, jakich wiele słyszeliśmy wcześniej. Przekaz był na tyle silny, że w ciągu zaledwie 1 dnia notowania URA wzrosły o ponad 11%. Ceny wielu mniejszych spółek rosły o 40% czy 50% w trakcie jednej sesji! Nawet notowania Cameco, które na otwarciu spadały o 7% zakończyły dzień na przyzwoitym plusie. Po tak nagłych wzrostach przydałoby się odreagowanie, lecz nic takiego nie nastąpiło. W mediach pojawił się prawdziwy wysyp informacji pozytywnych dla branży, a zamknięcie największego projektu Cameco przypisano znaczenie dla branży o silne porównywalnej z 11 marca 2011 roku. Ostatecznie w ciągu 2 tygodni notowania URA wzrosły o ponad 22%. Sporo jak na tak krótki okres.

Czy powrócimy zatem do wyższych cen uranu? Moim zdaniem tak. Dwa tygodnie temu doszliśmy do poziomu, przy którym branża powiedziała dość. Zdają sobie sprawę z tego zarówno producenci, spekulanci na rynku surowcowym, jak i same elektrownie dla których ceny uranu nie mają dużego znaczenia, gdyż o ile się nie mylę koszt paliwa przy obecnych cenach nie przekracza 4% wszystkich kosztów. Mamy zatem zerową elastyczność cenową. Prawa podaży i popytu przypomniały o sobie z ogromną siłą. Nie bez przyczyny kontrakty na dostawy uranu na styczeń wzrosły już z 20 do 25 USD / funt lecz moim zdaniem jest to dopiero początek odwrócenia trendu.

Poniżej załączyłem Wam wykres przedstawiający ceny uranu na przestrzeni ostatniej dekady.