Upadek dolara. Czy warto kupować euro i funta?

 | 30.09.2022 12:03

Na dolarze zauważalna jest korekta, w wyniku której od końca marca 2020 r. wskaźnik obniżył się tak bardzo, jak to możliwe. W czwartek dolar próbował nadrobić mocny spadek, ale wygląda na to, że zwyżkowa próba się nie powiodła, wskaźnik napotkał mocny opór w obszarze 113,80. Korekta spadkowa może być kontynuowana w kierunku tygodniowego minimum na 109,35, a następnie zejść w obszar 108,41. Jeśli chodzi o szerszą perspektywę, podczas gdy indeks dolarowy znajduje się powyżej linii wsparcia 107,10, trend wzrostowy nadal jest obecny. Ważną rolę w korekcyjnym spadku dolara odegrała polityka funta. Bank Anglii zapowiedział zakup obligacji zamiast planowanej sprzedaży.

Skala zakupów jest nieograniczona, natomiast czas określony – do 14 października. Sprzedaż została przesunięta na 31 października. Para GBP/USD wzrosła najbardziej w ciągu ostatnich kilku miesięcy i w niedalekiej przyszłości funt może wykazywać pewną stabilność. Jednak prawdopodobnie będzie to tymczasowe. Według prognoz HSBC, kwotowania GBP/USD ponownie niosą ze sobą ryzyko dalszych spadków. Na tym może się skończyć nieoczekiwany spadek funta, który miał miejsce w ostatnim czasie. Z reguły po tak dużym ruchu następuje odwrócenie na rynku, ale tutaj sytuacja będzie zależeć od wielu elementów, w szczególności od polityki. Władze brytyjskie będą potrzebowały dużo determinacji i argumentów, aby poprzez aktywne i zakrojone na szeroką skalę działania, w tym ze strony Banku Anglii, przekonać rynki o odwróceniu trendu funta.

Tymczasem według ING para GBP/USD nie będzie w stanie pokonać obszaru 1,0800-1,0900, a to, co się teraz dzieje, jest zjawiskiem przejściowym. "Spadki na funcie nie ulegną zmianie, odnosząc się do dominacji fiskalnej, ponieważ Bank Anglii zawiesił planowane zacieśnienie ilościowe, a kupując obligacje, faktycznie daje rządowi przestrzeń do kontynuowania agresywnego programu fiskalnego. Widać, że Ministerstwo Finansów dokłada wszelkich starań, aby zapewnić rynki o niezależności Banku Anglii" – komentują ekonomiści.